słuchawki inaczej:
emeliks, gospodarz oryginalnego sajtu netmuzyka z muzyką dobrą, darmową i legalną (sic!), zaprosił mnie do zaprojektowania okładki swojej najnowszej składanki z serii Niesencje. muzyka kojąca, wsysająca i wysysająca też nieco. gorąco polecam, poczytać, posłuchać i ściągnąć można sobie klikając na okładkę poniżej:

niesencja04_550.jpg

PS. mój numer jeden to “Shout”, stary kawałek Tears For Fears, tu w szczególnie odpłyniętej wersji…

łżeczka, dewilczyk, nużyk

Poniedziałkowy jogurt postanowiłem zakąsić sobotnim tekstem znanej filozofki, zawierającym, sądząc po tytule i zajawce – analizę elektoratu PiS. Doszedłem do drugiego zdania: W ciągu ostatnich dwóch lat nie udało mi się spotkać żadnego zwolennika PiS. Nie wiem więc, jak wygląda elektorat Jarosława Kaczyńskiego, ale coraz bardziej podejrzewam, że… i rozbrojony odłożyłem gazetę.

Ktoś złośliwy mógłby nazwać autorkę Karolem Mayem polskiej myśli politycznej. Ale ja taki nie jestem, więc tylko życzę pani autorce choć jednej podróży do kraju, o którym tak lubi pisać. Choćby na weekend. Kto wie, może to będzie wspaniała przygoda? Intelektualna?

that was so real

(“So Real“, Jeff Buckley, 1994)

obrazek nie bez powodu – w sobotę, 24-11-2007, jest zlot fanów JB. pierwszy i ogólnopolski. w Diunie (Warszawa!), od 20:00. po znajomości informuję, że warto być.

miedź brzęcząca cymbał brzmiący

cóż za żenująca sytuacja: śliska rozmowa w wozie policyjnym (czy przyjmuje pan mandat? — przyjmuuuuję, no co mam rooooobić….. — no to będzie trzysta — ech, duuużo, lepiej, żeby było mnieeej…) owocująca nieuchronną propozycją przerwania spisywania za ekwiwalent flaszki. której nie będzie, bo penitent stchórzył i zażądał oficjalnej pokuty. stchórzył nie dlatego, że uważa korupcję za odrażające zło absolutne (a jedynie za zło pomniejsze, dające się czasem usprawiedliwić), ale dlatego, że zwizualizował sobie ewentualne ciągi dalsze, wysnute z wieczornych fantazji na temat przygód posłanki S. “dane spisane, ma mnie w ręku – i kusi?” – pomyślał po prostu, pewnie głupio, ale propaństwowo w efekcie.

wyboista polska droga niemal szczelnie obstawiona fotoradarami, a w rzadkich przerwach – wyglądającymi zza krzaka patrolami, oferującymi odpust za cenę flaszki – zamiast wygodnej autostrady, wolnej od hasających dzieci i rowerzystów meandrujących na bańce. jechał nią ostatnio dwa lata temu, podobnie dziurawą, ale o ileż słabiej pilnowaną. i teraz zrozumiał, że, zaprawdę, dwa ostatnie lata nie poszły na marne.

zakaz.gif

zużyte źródło życia

do histe nawiązanie

sorry man

a miotła?