propaganda, pan pogarda, panpogarda

Bożenie, pobożnej żniniance żwaw Breżniew nadużył leżanki. Użyźniacz łóż Breżniew, lubieżny pobieżnie, łże, że założył piżamkę.

papierowe nożyce do ludzi z kamienia

płacze za nas i chce nam coś powiedzieć, ale nie może. wiara nadzieja miłość.

czekam na bohatera, który mnie wyrazi.

jeśli noga nie pasuje do rękawiczki, to czy nie należy się bardziej postarać?

żądamy skrócenia centymetra i przeniesienia nadwyżek na kilogram. aby Polacy mieli więcej cm i mniej kg.

to ja z okresu gdy się wyrasta z garnituru nieśmiertelności

patrzcie! Szatan! jak Boga kocham, Szatan! a nie, to Jezus.

pan Tomasz. obywatel. Świetnie sprawdza się jako bio-podajnik papieru do urny. W tym roku idealnie komponuje się z własnym mieszkaniem. Propozycja podania.

góry są bardzo ładne, ale aparat odbezpieczam raczej na dole.
wyżej dyszę; niżej – detal zaczepia oko. brzydki detal najchętniej zaczepia. albo słowo.
w naszym kraju jest wiele zastosowań słów. takich, że niby wszystko jest w porządku, ale. albo sytuacji. albo czcionek. albo wszystkiego. takie najbardziej.
tu nasz kraj widziany z południowego wschodu.

karpaty krosno

i jest jakoś dąb. rządzę lasem, rządzę gajem, jakoś sobie radę daję i jest inaczej czerwony kapturek inaczej i jest coś dla dziewczyn myją dziewczyny chociaż nie dla psów (o psie pogański! czyż twa pani, głucha / na jedno ucho, twych skowytów słucha?) nie dotyczy uczestników nabożeństw. zakaz wprowadzania psów. i nawet artyści scen polskich Jarosław Jakimowicz, Rafał Mroczek są.

all inclusive.

ominąłbym miasteczko B, ale kolano zakwiliło cichutko: „zostańmy tu, proooszęęę, albo pożałujesz, złamasie”. pokuśtykałem zerkając za noclegiem i trafiłem na kwaterę „Narcyz”. „o, coś dla Mnie”, pomyślałem. drzwi otworzył czerstwy sześćdziesięciolatek z guzkiem wielkości kukułczego jaja na czole i bystro lustrującymi, niebieskimi oczkami. „z pościelą?” „mam śpiwór.” „pokój mam niegotowy.” „nie szkodzi.” „no, to z pościelą trzydzieści, jak panu odpowiada, to zapraszam”. żwawo skierował się w głąb, ja za nim, ale na schodach syknąłem, prawą nogą nie dało się wchodzić. „a wcześniej bolało?” – spytał, otwierając drzwi pokoju, a ja szybko przewinąłem w głowie „Sumatra, skuter, upadek, stopa lewa, pęknięcie, przeciążenie prawej, no i” uznawszy, że opowieść pełnymi zdaniami przekroczy potencjał percepcji gospodarza, mruknąłem coś i pozwoliłem mu mówić. „jaglanka! panie, ja-glan-ka. to najlepsze na stawy, jak bolą, albo chrupią. polskie złoto, jak to mówią nasi zielarze. trochę trzeba ugotować i działa jak nic.” „ale co, wcierać?” – spytałem głupio. „nie, no, panie, gdzie wcierać”, zaśmiał się, „jak by to miało tam w te kości i chrząstki, nie no. jeść, normalnie. bierze pan” – tu wziął w rękę szklankę ze stołu – „o tyle – gdzieś jedną trzecią i zalewa pan wodą, o tyle” – siadłem na łóżku, bo nie miałem już sił, on stał nade mną i mówił – „bo wiadomo, jaglanka bierze wodę jeden do dwóch, gryczana no i ten tego. najlepsza, mówię panu, Żydzi to jedzą i dlatego takie niby chude, ale żwawe, ha ha. i do tego, dla smaku, wie pan, daje pan, przykładowo, trochę wegety i cebulkę pokrojoną – ale nie zasmażać, bo to rakotwórcze! – i, o, można jeszcze trochę tych, no, skwarek, albo kiełbaski drobniutko skrojonej – i to pan gotuje. tylko nie na mleku! bo tam laktoza, a to też rakotwórcze!” – wytrzeszczył na mnie oczy, i nie wiem, czy to możliwe, ale guzek na jego czole wytrzeszczył się też – „bo komórki rakotwórcze się żywią laktozą, każdy ma jakieś takie komórki, ale jak pije mleko, to one od tego rosną. no i ja tak zimą jaglankę przez dwa miesiące, co drugi dzień, żeby odmiana była, i mówię panu, nic nie boli, o tu jedno” – przykucnął na lewe kolano, strzeliło – „ale poza tym nic, zupełnie. bo powiem panu, że tam” – wskazał głową telewizor – „to kłamią, oszukują, nic, te reklamy, te środki, te leki, co tam mówią, nic niewarte. tu tak ostatnio mówili w telewizji Trwam, że wszystko tam oszustwo, że oszukują dla kasy i tyle. i nawet jeden rabbi z Nowego Jorku się przyznał, że oszukują, widzi pan, jacy to oni. także, jaglanka, pan je jaglankę i będzie. a zaraz żona przyjdzie i panu tę pościel da.” – i wyszedł.

przyszła żona. żona? mogłaby być jego córką. lekko tatarskie rysy, czarne włosy związane z tyłu w krótki ogonek. prostą kreską zarysowana szczęka, figura drobna, ale bardzo zwarta, podkreślona przez troszkę zbyt krótką szyję, albo ciut zbyt szerokie ramiona. do tych czarnych włosów niebieskie oczy, co mnie tym bardziej, że może jednak córka. no, właściwie, piękna. „Mira Kubasińska” – wyrwało mi się. „słucham?” „pani jest bardzo podobna do Miry Kubasińskiej” „do kogo?” „Breakout, zespół, śpiewała tam”. po jej twarzy widziałem, że coś zadzwoniło, ale nie wiadomo czyja komórka. „nieważne” – wycofałem się, uśmiechając, ona też się uśmiechnęła, poprawiła opadający kosmyk. „to skąd pan przyszedł?” rozłożyłem mapę na kolanach i pokazałem: „z A.” pochyliła się nade mną. „ile czasu?” „osiem godzin, nienajlepiej, przez to kolano…” „no, siedem, to jest dobrze” – musnęła dłonią szlak na mapie, tuż obok mojej ręki. „to co, przynieść panu tej jaglanki?” – spytała patrząc mi w oczy. zmieszałem się – „nie no, wie pani, nie mogę się dwa miesiące kurować, jutro muszę dalej, tu mam taką Maść®, posmaruję się i” „aha, Maść®” – pokiwała głową w zamyśleniu. „tak. no, trochę głupi pan jednak jest” – spojrzała, a w tym spojrzeniu widziałem trochę kpiny, o tyle, z jedną trzecią, i trochę więcej politowania, i skierowała się do drzwi. próbowałem coś dodać, wyjaśnić, ale nie zdążyłem.

do snu ukołysała mnie litania przodków Bożego Ojczyma płynąca z głośników miejskiego kościoła. o świcie kolano mniej więcej działało. wyszedłem z „Narcyza”, nie budząc gospodarzy.

Ponieważ zostało mi już niewiele czasu (nie, nie to, co myślicie, jadę dziś na krótkie wakacje), to niestety nie zdążę skończyć tego jotpeg.gifa. Właściwie to mam tylko kawałek, ale myślę, że każdy z Was świetnie sobie na pewno poradzi i samodzielnie uzupełni brakujące elementy, a potem doskonale się będzie bawił.  Historyjka miała opowiadać o przygodach Damiana i Daniela, dwóch hipsterów. Niestety, kończy się już na pierwszym obrazku.  Damian jest oryginalnym hipsterem. - Daniel jest jego piracką kopią. I dalej miały być kolejne pary obrazków, pokazujące zabawne zestawienia (nawiązujące! do czego? ha!) takie jak: Hipsteryzm Damiana ma sens. - Hipsteryzm Daniela trochę kuleje. Damian spotkał prawdziwych przyjaciół. - Daniela spotkała przykra niespodzianka. (no i tu, że np. został skopany. chwytacie tę cudną grę słów - kopać, kopiować?) no dobra, wymaga dopracowania. nie skopałbyś żebraka. nie kop(iuj) hipstera. or something. no to lecę! paaa!...

.

satysfakcja jednostki z przynależności do grupy. o, mam taki sam sznurek, jak wy! satysfakcja jednostki z odróżniania się od grupy. ha, ale mój sznurek jest o dwa metry dłuższy! satysfakcja grupy z ponownej uniformizacji