pańska rozpacz została rozpatrzona odmownie dwukropek nawias otwierający może pan złożyć zażalenie w okienku M jak empatia powodzenia wykrzyknik średnik nawias zamykający

dzwonię do pana z niepotrzebną panu ofertą. chciałbym zmarnować nieco pańskiego czasu oraz zepsuć nastrój. dla pana większego dyskomfortu pańska rosnąca irytacja będzie nagrywana. synu, to ty?... jeśli chce pan zachować resztkę godności, może się pan teraz rozłączyć.

mój dom to nie twierdza. nie wieżyczki, zasieki, zła kula tu nie uśmierca. nie odmykają powieki na podwórza rubieże ochroniarze tłustawi. mojego domu strzeże pani babcia nienawiść

odkąd Smok dał do zrozumienia, że mniej interesuje go stan hymenów dostarczanych mu dziewcząt, a bardziej — masa mięśniowa, w naszej sekcji kulomiotek zapanował popłoch. „nie to, że się do tej pory nie bałam” — zapewniła Jedna — „ale same rozumiecie”. pozostałe rozumiały, że trzeba coś wymyślić, bo na liście płac tej historii zabrakło Rycerza.

pierwszy fortel — z koleżanką z sekcji gimnastyki artystycznej — porwaną, ogłuszoną — nie, nie kulą, młotkiem — i obłożoną płatami mięsa — nie był sukcesem. następnego dnia znaleziono ją, przegryzioną na pół i wyplutą, spoczywającą w nadal wyczuwalnej mgiełce obrzydzenia. Smok nie przepadał za wieprzowiną.

dalszych pomysłów nie było, więc Druga wpadła w histeryczną anoreksję. Trzecia dla niepoznaki stworzyła jednoosobową sekcję ping-ponga, ale Smok nie był głupi i zjadł sekcję. Czwartą zjadł Smok, Piąta wybrała emigrację we wrogim mocarstwie, Szóstą zjadł Smok, Siódma dogadała się ze Smokiem i przyprowadziła mu Ósmą, Dziewiąta wymalowała transparent, który też Smokowi smakował, Dziesiąta poszła studiować filozofię. w ten sposób sekcja kulomiotek w naszym klubie została rozwiązana.

pozostała tylko Jedna. ukryta w piwnicznej, wilgotnej izbie, ćwiczyła pchnięcia i kultywowała tkankę. czekała cierpliwie, aż się zestarzała, a Smok z nią. zwiędła, jej mięśnie straciły walory, on stracił zęby. kiedy w końcu zdechł, spaliliśmy ją na stosie, jak zwykłą czarownicę, którą przecież była, bo w jaki inny sposób przeżyłaby Smoka.

osiołkowi w żłoby dano. ty masz większy wybór. możesz być osiołkiem, a możesz być żłobem.

przed mistrzostwami świata w myśleniu życzeniowym. trenerze, jakie są szanse? ogromne.

you're no fun anymore

dziś mamy do rozpatrzenia wniosek Polaków z roku Pańskiego 2006. prosili o więcej deszczu. o, Polacy. tak bardzo ich kocham. nie umiem im odmówić. modlitwa o deszcz.

pan NN patrzy gdzieś hen

oczywista inwertura z sir Daniela de Latoura

czyli polska młodzież śpiewa stare piosenki.
było miło; przyjemny rock-piknik, choć artystycznie raczej bez doznań granicznych, których zresztą nie oczekiwałem.
sam jestem zaskoczony, ale najbardziej podobali mi się Acid Drinkers…
(ale też – dużo ominąłem w ramach snucia się w ciekawym towarzystwie)
dobra atmosfera, ale też: szoł is biznes. to nie zarzut, ale.
nie jestem pewien, czy dojrzałem jakiś autentyzm. może zahibernowany; taki nie wygląda najzdrowiej.
punks not dead, punks get fat.
zakaz wnoszenia własnej anarchii
i jeszcze, miał tam premierę świetny dwukilowy album J8, który Kolega Autor tam promował.
i jeszcze, zobaczyłem ciekawą koszulkę: albo to synchronicity, albo tkwił w niej Czytelnik. [update: z komcia wygląda, że Czytelnik]
i jeszcze, zdjęcia jakieś robiłem, ale wszystkie złe.

halo, szlocham

miałem eutanazję

tato, kim jestem? błędną odpowiedzią na źle postawione pytanie.

bo jakoś po głowie chodzi mi ostatnio tytułowa fraza z piosnki zespołu The Who, rok 1978.

tylko teraz! większe zło w cenie mniejszego! - wybierz większe zło! mniejsze dodamy gratis! czemu zlecamy to naszemu marketingowi, zamiast ściągnąć tu paru kreatywnych z dużych sieciówek? niestety, większość jeszcze żyje. ale będziemy ich mieć.