To kolejna niedziela  dzisiaj se poleżymy,  dzisiaj se posiedzimy  i minie czas.  To kolejna niedziela,  więc nie żałuj mi skwarek,  spojrzyj - w tv kabaret kolejny raz.   Nigdy dość tych niedziel mieć nie będziesz, a co do mnie - raczej no też nie.  To kolejna niedziela,  moje sny wymarzone,  szczęście tak upragnione  utrwala się.

mój mózg zaciął się na intuicji, że  Mick Jagger jest zaraz po czterdziestce ale być może to jest cecha Micka Jaggera, a nie mojego mózgu

Mariusz mógł być miliarderem ale państwo zrobiło denominację  Janusz miał świetny pomysł ale żona  kazała mu wynieść śmieci i zapomniał  Boguś mógł być wszechmogący ale żydzi wybrali swojego  Mariusz Jedynak, Janusz Dwujnik oraz Boguś Wszechmogącki prosili o zachowanie anonimowości.

dziś słuchamy Muse, Uno, 1999

I've found what I'm not looking for. You too.

wouldn't it be nice if we were older. the beach boys, 1966 / 2014

1966
long live

Nie bądź taki Hipster - mówi do mnie tata. A mama, jak to mama: Do golarza idź! Bo za tobą golarz z brzytwą ostrą lata. Zgólże wreszcie kudły, wstydź się synu, wstydź! (oryg. J. Grań)

oczywiście Niemen, Nie bądź taki Bitels

half of what I say is meaning less - and you've got nothing to say but it's ok

The Beatles – Julia, Good Morning, Good Morning, Revolution, Lucy in the Sky With Diamonds…

don't look back in anger

oczywiście, wiadomo

był stąd, ale go nie znałem. prawie co wieczór grał w swoim mieszkaniu na trąbce, dźwięk odbijał się o mury podwórza, nie umiałem wskazać źródła, ale to musiało być niedaleko. starał się, słyszałem, jak w pocie czoła celował w odpowiednie częstotliwości, ciągle śliskie i nieuchwytne. repertuar miał niewielki – coś jakby Odę do radości, chyba Sinatry Strangers in the Night, znane też jako Tupot białych mew i jeszcze coś, co w ogóle nie brzmiało jak cokolwiek, bo chyba było za trudne. szybko przywiązałem się do tych koślawych dźwięków, pierwszy przynosił uśmiech, przy kolejnych – dopingowałem, na każdym zakręcie utworu – drżałem, potknięcia – przeżywałem, cieszyłem się, kiedy dwie kolejne nuty wyszły czysto. rzadko wychodziły.

innych też zauroczył. kiedy zaczynał grać, tramwaje za rogiem przystawały na baczność, ciężarne czym prędzej rodziły, kisiel tężał, robotnicy wychodzili z fabryk, kominiarze z kominów, niebo się otwierało i wypadali anieli i łamali karki wystającym kominiarzom. oczywiście, że trochę przesadzam.

nie trwało to długo: zainteresował organa i aresztowali go już po roku. patrol muzycji skuł go w dybyzator i wyprowadził z drugiej klatki. pękaty facet krył instrument w zbyt obszernych paluchach, dopiero wtedy połączyłem człowieka – z trąbką. mówili, że złamał prawo: Beethovena mogli darować, ale nie Sinatrę. postawili zarzuty: że przyczynia się do roztaczania klimatycznej aury – na szczęście, nie kultowej, to gorszy paragraf – a więc wydatnie wpływa na wartość nieruchomości, wpływając osiąga korzyści materialne (zarabiał na życie malując mieszkania przybywających w te okolice), a korzyściami nie dzieli się z potomkami wciąż świeżego kopirajtowego trupa.

wypuścili go dwa lata później. prokurator nie potrafił udowodnić tego Sinatry: żadne trzy kolejne nuty nie zgadzały się ze wzorcem. uwolniony, wrócił tu, schudł, posiwiał i już nie grał, potem zniknął, chyba się wyprowadził. za to prokurator podobno kupił trąbkę i gra w jakimś przejściu podziemnym, głównie Rotę.

wielki cham znów tańczy sam

posłuchałem ostatnio tria z Lublina o nazwie Miąższ i bardzo ich polubiłem. śpiewa najinteligentniej uśmiechnięty głos Polski, grają dwaj utalentowani mężczyźni, też uśmiechnięci inteligentnie. a jeszcze dopomaga im Jacek Kleyff albo Czesław Mozil albo Budyń – można sobie wybrać, co się lubi. są przaśni, są surrealni, są fajni. w jutubie jest od jakiegoś czasu ich wideo z Królem Gołym, a mnie natchnęła Telewizja z Kleyffem, tu jest wideo, z koncertu, i nawet przez ułamek widać mnie na widowni, ha. no i z natchnienia powstał taki nieudolny rysuneczek.

słowa kluczowe: mistrzostwa w kopaniu pęcherza, sympatyczność wielorybów, telewizja, miąższ, kleyff

aha, i płytę należy kupić.

gimme gimme gimme a man after midnight. jest nieźle.

czyli polska młodzież śpiewa stare piosenki.
było miło; przyjemny rock-piknik, choć artystycznie raczej bez doznań granicznych, których zresztą nie oczekiwałem.
sam jestem zaskoczony, ale najbardziej podobali mi się Acid Drinkers…
(ale też – dużo ominąłem w ramach snucia się w ciekawym towarzystwie)
dobra atmosfera, ale też: szoł is biznes. to nie zarzut, ale.
nie jestem pewien, czy dojrzałem jakiś autentyzm. może zahibernowany; taki nie wygląda najzdrowiej.
punks not dead, punks get fat.
zakaz wnoszenia własnej anarchii
i jeszcze, miał tam premierę świetny dwukilowy album J8, który Kolega Autor tam promował.
i jeszcze, zobaczyłem ciekawą koszulkę: albo to synchronicity, albo tkwił w niej Czytelnik. [update: z komcia wygląda, że Czytelnik]
i jeszcze, zdjęcia jakieś robiłem, ale wszystkie złe.

tato, kim jestem? błędną odpowiedzią na źle postawione pytanie.

bo jakoś po głowie chodzi mi ostatnio tytułowa fraza z piosnki zespołu The Who, rok 1978.

twist and shout

(oczywiście, że Isley Brothers)