Bohoniki to był bardzo dobry pomysł. Nieoczekiwany dotyk islamu, powiew tatarskości, którego nigdy dotąd nie poznaliśmy. Pani Eugenia – przemiła, twardo stojąca na ziemi gospodyni – pokazała meczet; jej wnuczki – przezabawne: nadenergetyczna Natalia – i Sebastian chowający się po kątach przed aparatem. Alicja nazwała Natalię swoim karmicznym dzieckiem. No coś w tym jest… Smak praktycznych szczegółów w rozmowie z panią Eugenią – ile kosztuje młody byczek (12zł za kilogram, a byczek waży 80kg) – a za ile się go sprzedaje (4zł/kg – a byk ma 600-800kg) – ale ile on musi zjeść! Ile kosztuje ziemia, co się na niej uprawia (no pszenno-buraczana nie jest). Kozy – nieee, kozy obgryzają i niszczą wszystko. Owiec też nikt nie hoduje. No i ten sąsiad – nową podłogę położył na starą w chałupie i fugi tak beznadziejnie ułożył.

A w meczecie – Koran…

Ach i ten śpiewny akcent – na każdym kroku :)

Okolice wiosennie rozkoszne. Jeszcze śnieg gdzieniegdzie, ale słońce mocno grzało; drogi brukowane kocimi łbami (co za głupia nazwa BTW), straż graniczna łapiąca zabłąkanych (aaa.. jeździcie, bo nie ma co robić?… w domyśle – stolyca….), rozpadające się wiatraki, senne miasteczka, cerkwie, kościoły, meczety, synagogi… W tle – żałoba po Papieżu, dziwnie trochę odczuwana w takich miejscach – w oddaleniu, bez medialnej histerii.

Zaskoczenie za zaskoczeniem, nowe, nieoczekiwane rzeczy co krok. Wiedziałem, że będzie mi się podobać, ale tak zauroczyć się kawałkiem Polski – nie spodziewałem się.

 1 
  1. marek

    To Ci się udało. To jest piekne jak Alis. Przepraszam.

    1

co Ty powiesz

filtr antyspamowy jest nierychliwy. wiem o tym.