Za infekcję to wziąłem. Gardło drapało. Ssacze pomagały na czas niedługi. Tylna część języka ocierała się o coś nieprzyjemne takie. I tak kilka dni, kilka dni się ocierała tylna część. Lustereczko zakurzone łazienkowe prawdy gadać nie chciało, nie widziałem nic nieprawidłowego czy wyrodzonego w gardle mym. W samochodzie we wstecznym szczerzyłem się, widząc przerażony wzrok następczyni w lusterku kolejnym. Ona szybko jakoś tak ruszała ze świateł, ale zagadka się nie rozwiązywała.

Było to niekomfortowe i niewporzo już. Nadszedł czas działania palpacyjnego-mechanicznego. Siadłem nad umywalką i palec wskazujący na głębokość długości palca wsadziłem sobie w otwór ustny. Zagrzebałem, skręciło mnie, zagrzebałem znów. Na palcu zakwiecił się zielony, paznokcia wielkości twór. Zacuchnął nieświeżo, łypnął okiem, ukłonił się i dowidzeniapaństwu zrobił wskakując do otworu zlewowego. Plunąłem za nim krwią co sie dobyła z gardła. Plunąłem ponownie. I jeszcze raz. I jeszcze.

Spojrzałem na umywalkę, na łazienkę, na łazienkowe drzwi. Wszystko jakieś inne było. Piękniejsze, lepsze, wysublimowane i jakby ometkowane wyższymi cenami. Ja też inny byłem. Przepełniony dobrocią, uczuciem najczystszem, krynicą cnót się czułem. Wyższym, ładniej zbudowanym i markowo ubranym się stałem. Gardło nie bolało. Popłynąłem na paluszkach do kuchni, przez okno na sąsiadów popatrzyłem. Jacy piękni! Poczułem, że ich kocham. Do pokoju wpadłem, do komputera. Myszkę pogłaskałem. Wiadomości na portalach bez zmian. Ale komentarze na forach – jakie mądre! głębokie! do rzeczy! Drżącą ręką skierowałem się na fątrąpkę, przyrzekając sobie solennie, że już nic nigdy niefajnego nie nakoloruję o żadnych bliźnich. Tam cisza, jak makiem palił. Jeden O. niezawodny pisze – trafnie! spostrzegawczo! pięknie! Ale poza tym cisza. Otworzyłem nowego posta, czując, że bulgoczą i przelewają się we mnie słowa na m (jak miłość) – no, trzeba manifest miłości do ludzkości począć. Szybko, och szybciej. Czułem, jak coś w głowie podpowiada moim palcom najtrafniejsze sformułowania, jak w sedno uderzam raz za razem a to sedno z rozkoszy wprost drze się. A wszystko takim bogatym i erudycyjnie-mucha-nie-siada językiem, że aż ślozę uroniłem ze wzruszenia nad sobą samym takim dobrym i niepogniecionym – i nad manifestem, który pączkował, połyskiwał i zachwycał. Mnie zachwycał, tak jak sąsiedzi łypiący pozytywnie z bloku obok. Czułem, że zachwyci ogół, wsiech, świat cały. Ale. No właśnie, ale. Ku końcowi zapisu się mając – przewinąć nieco tekst chciałem i wykonałem nieplanowaną tak zwaną gesturę. Miast w górę ekranu, udałem się w diabły, okienko zamknąwszy. Manifest zamknąwszy, oczy zamknąwszy. Otworzyłem oczy. Pociemniało mi. W piersi zaświstało i zacharczało. Straciłem Niepowtarzalne, wiedziałem to, straciłem Tę Chwilę.

Głową w monitor, znów i jeszcze.

Obudziłem się po nieokreślonym bliżej czasie na podłodze w łazience. Rozebrałem się i z obrzydliwym niesmakiem w ustach, bolącą głową i gardłem wlazłem pod prysznic.

 5 
  1. Jedyny Niezawodny O.

    co to są ssacze?

    1
  2. vontrompka

    tantum verde(TM), strepsils(TM)

    2
  3. Jedyny Niezawodny O.

    szybka reakcja! brawo!
    ssacz to takie słowo wieloznaczne chyba …

    3
  4. zniesmaczona

    to obrzydliwe bylo:( z tym palcem najgorsze…

    4
  5. smakująca

    jak można tak z rana przy śniadaniu, bleeeee….

    5

co Ty powiesz

filtr antyspamowy jest nierychliwy. wiem o tym.