/mikrofikcja/

No i co? Co się po tej drugiej butelce wina niby stanie? Ja się stanę? jaki? atrakcyjniejszy? i ta fajna dość laska trzy stoliki dalej – dwa razy na mnie spojrzała – wyjdzie razem ze mną z tego lokalu?
.

Tymczasem kręci mi się w głowie, czuję się niebywale wygadany, powiedziałbym nawet, że hiperelokwentny – ale że nie mam z kim rozmawiać, mruczę do siebie i sam sobie odpowiadam, po chwili jednak łapię zejście i marzę o wtuleniu twarzy w coś miękkiego i w miarę chłodnego, niekoniecznie nawet w pierś tej panny, może być zwykła poduszka wypełniona sztucznym puchem made by ikea. W sumie to chce mi się rzygać.
.

Czuję się jednostajnie. Pusto. Boję się – tego uczucia.
.

Mam nic w głowie, strzępki myśli kręcą się wokół paru słów z piosenki Dylana… „who’s never weak but always strong”… diabli wiedzą, czemu właśnie Dylan… coś powinienem zrobić, jakoś wiem, że muszę, czuję w żołądku to cholerne napięcie.. ale czas leci dalej na biegu jałowym, nie wiem co właściwie zrobić, od czego zacząć, jaką kończyną poruszyć najpierw, myśli miotają się w jakiejś cholernej pustce, brzuch mnie boli, nic nie wiem nadal, chcę coś zmienić, nie wiem co, ruszyć coś, ale jak, i co, i dokąd. Brzuch boli, myśli się pętlą.
.

Dobry-wieczór-pani-i-panu, butelka kaberneta, drogiego dość więc pewnie dobrego, lubię ciężkie wytrawne wina, podlewam tym winem żałosne marzenia o tej fajnej pannie, na co więcej mogę mieć nadzieję, płonną przecież, bo wyjdę sam i tak. I tak przepierdalam kolejne wieczory, jakoś zupełnie nie mając pomysłu, jak je urozmaicić chociaż, nawet nie to że przeżyć, po co od razu przeżywać.
.

Już dawno zauważyłem, że wskoczyłem w taki powtarzalny tryb życia. Trzydziestka kiedyś przeszła a ja dalej mechanicznie pochłaniam kolejne dni i nawet nie wiem, czy to dobrze, czy źle, jakoś tak w sumie wygodnie, ale czy od razu trzeba to wartościować?

Prawie już dopijam tę butelkę, czuję, że teraz po prostu muszę coś zrobić. Cokolwiek.
.

Wstaję gwałtownie od stolika, ooo no tak, butelka poleciała, stłukła się na podłodze, nieostrożny ruch, dużo szkła, wina już nic właściwie. Zwracam na siebie uwagę heheh, żałosny sposób, ale skuteczny. Fajna panna trzy stoliki ode mnie śmieje się głośno. Poza tym jakoś nie widzę serdecznej życzliwości na twarzach wokół, ale w sumie wali mnie to. Kręci mi się w głowie, ale szybko wydostaję się na świeże powietrze. Staję, w sepii sodowych lamp zatrzymuję się na chwilę. Łapię oddech, ruszam dalej.
.
Biorę taksówkę, ulica wiruje mi przed oczami, każę się wieźć na dworzec centralny, taksówkarz coś tam burczy. Jest jeszcze dość wcześnie, coś powinienem złapać, myślę. Płacę 15 peelen, krótki kurs, wybiegam zataczając się, kieruję się wprost na perony. Widzę pociąg na trzecim, tam biegnę. Wskakuję do pociągu, na tabliczce napis, że do Poznania, staję w korytarzu, w przedziałach są miejsca, ale chcę pobyć sam, oparty o otwarte okno. A więc jutro Poznań, jutro może pojadę dalej. Pijacka loteryjka kieruje mnie do Wielkopolski, to będzie ten mocny ruch, ucieczka do przodu. Jestem silny i dumny z siebie, chociaż z trudem trzymam się okna.
.

Po pół godzinie jazdy zaczynam trzeźwieć.
.

Co to za ruch? Kurwa, czemu Poznań? A nie Rzeszów??
.

Trzeźwieję w sam raz, żeby wysiąść w Sochaczewie. Dochodzi północ. Rzygać już mi się nie chce, ale jestem nieświeży. Czuję się podle, kręci mi się w głowie. Żałosna ucieczka w pijackim zwidzie. Siadam na ławeczce. Najbliższy pociąg do Warszawy za cztery i pół godziny. Wystarczająco dużo czasu, żeby dobrze zmarznąć i wytrzeźwieć do końca. I poczuć żenującą w sumie satysfakcję, że się było o krok…

 4 
  1. “czy to dobrze, czy zle snuc sie cieniem na tle kolujacej sniezycy i epoki przycmionej…” itd., itd. pozdrawiam! PS. Sochaczew to fanjne miejsce:)

    1
  2. janinka

    taka sliczna glowka … szkoda ze taka pusta

    2
  3. Arkadia

    Piwo, Dido, ciemny pokój i ten tekst wpędził mnie w tęsknotę. Jeszcze nie wiem za czym… dobrze mi

    3
  4. Arkadia

    Twoje teksty nastrajają mnie… Chętnie pogadałabym z Tobą, ale się nie da.

    4

co Ty powiesz

filtr antyspamowy jest nierychliwy. wiem o tym.