Myslalem najpierw, ze jest Cyganem, dopiero, kiedy napisal na kartce swoje imie i nazwisko, domyslilem sie, ze jest Turkiem. Zaczepil mnie nad Wardarem, przy moscie kolejowym, usilowalem tam robic swoje pseudo-artystyczne produkcje (tory, deski, ludzie przechodzacy i temu podobne rekwizyty). Jak to czesto sie tu zdarza: on do mnie po macedonsku, ja do niego po polsku, obaj machamy rekami – i wszystko jasne. Zaprosil mnie na kawe, do siebie do domu, za rzeke. Do pokoiku raczej, w ktorym gniezdzi sie z zona, trojka malych dzieci i telewizorem. Nie ma pracy – ani on, ani zona, ani sasiad, ktory po chwili dolaczyl. Zyja z zasilku, miesiecznie 40 euro na cala rodzine – moze cos zle zrozumialem, bo az nie chce mi sie wierzyc. Dorabia jako muzyk weselny, gra na zurli (rodzaj cholera wie czego – klarnetu? dla ciekawych – wuala) i tapanie (rodzaj bebna). Rozmowa byla nieco utrudniona przez bariere jezykowa, ale usmiechy, pokrzykiwania i poklepywania skutecznie zastapily nam slowa. Wyciagnal zza telewizora te swoja zurle – i zagral. Najpierw solo, potem z sasiadem. Niesamowicie glosne dzwieki, az bolesne, transowe w stereofonicznym zdwojeniu. Przeszla mi przez glowe mysl, ze oni swoich gosci ogluszaja i wprowadzaja w trans, a potem jest kebab dla calego miasta… Chlopaki wycinali jakies cyganskie, macedonskie i indyjskie (podobno! aha..) melodie, a ja, zachwycony i polgluchy po trzydziestu sekundach, przygladalem sie tylko z glupkowatym usmiechem. Maly synek – rozkapryszony nieco i poplakujacy – uspokoil sie i z usmiechem siedzial na kolanach ojca, dwie pozostale corki sluchaly z raczej obojetnymi minami, pewnie przyzwyczajone do popisow rodziciela…

Wyszedlem nieco oszolomiony, zaslodzony lokalna kola i kawa po turecku (slodka z natury, bez cukru). Przeszedlem niskim przejsciem pod torami, 200 metrow dalej byly juz swiatla miasteczka. Jasne witryny sklepikow, bary, latarnie. Z perspektywy zza torow – Europa i wielki swiat, z perspektywy Polski – male miasteczko w srodku biednego kraiku.

Gdybyscie szukali do zespolu albo na wesele dwoch zurlistow (ewentualnie zurliste i tapaniste), dajcie znac. Mam ich adres, obiecalem wyslac zdjecia, ktore im zrobilem…

 7 
  1. leniuch102

    słuchaj wątróbka, mam takiego pomysła, żeby na emeryturę kupić sobie jakąś chatę nad adriatykiem najlepiej w czarnogórze. bo popatrz, angole wyjeżdżają na starość do grecji, niemcy do hiszpanii, a my – co – w kraju marznąć ?
    nie żebyś miał od razu brać namiary, ale rozglądnij się, czy to w ogóle ma sens. bo może w tej czarnogórze wybrzeże cały czas strome, albo piłują na na takich żurlach w czasie sjesty czy cuś.
    Megaegzotyka taki zimowy rajd po bałkanach.

    1
  2. Ja do nich sam osobiście pojadę z własnym weselem i weselna wódką. Jakoś brakowało mi celu w zyciu, ale juz mam: wyjdę za mąż i będe jeżdzic po Macedonii z weselna wódką i dwoma muzykami. To najcudowniejszy pomysł jaki przyszedł mi ostatnio do głowy. :)

    2
  3. xanthosoma

    Takie spotkania są naj-le-psze!
    Spontaniczne. Bez sztuczności. A język gestów tak szalenie międzynarodowy. I objawia emocje człowieka. A to chyba dobrze?:)
    Twoi nowi znajomi uprawiają zatem muzyke o zblizonej melodyce. I coś w tym musi być. W końcu dowodzi się, że Cyganie pochodzą z Indii.
    Według notatki zamieszczonej przez Ciebie:), gra na zurli i tapanie (tapani?) daje najlepsze efekty, gdy ilość instrumentów jest podwójona. Wyobraź sobie taki koncert! Chociaż pewnie w gwarze ludzkich rozmów – ogólnego poszumu weselnego, przy znacznym spożyciu napojów procentowych, w większej sali ich dźwięki nie są aż tak niestrawialne:)
    Miłego dnia!
    Pozdrawiam:)

    3
  4. lila_star

    ponieważ jesteś ,,wyjechany&39;&39; to ja mam pomysł i ja się zajme promocją vontrompki :p
    bo dobre to co robisz

    4
  5. confiance

    Ciekawe kto w Niemczach czy Francji ucieszyłby się, że cię spotkał , zaprosił do domu i urządził koncert. Chyba tylko tureccy emigranci o ile jeszcze się nie zrobili zbyt zachodni.
    Cały urok podróży poza UE….

    5
  6. vontrompka

    Leniuch, ja nie wiem, ile Ty masz lat, ale jesli z grubsza tyle, co ja, to obawiam sie, ze w czasie Twojej emerytury tu juz kazdy kelner bedzie mowil po polsku (teraz mowia tylko ci, co pare lat na czarno pracowali w Berlinie…). A w Czarnogorze bede dopiero, jak przejade Albanie. Poza wszystkim tu tez zimno. :)

    N – a masz odpowiedniego kandydata? bo jeszcze musi lubic te klimaty, co Ty :)

    6
  7. co tam, spije weselna wódką, wsadze do pociagu, będe po drodze głaskała, to sie może nawet nie zorientuje gdzie wiozę. A na miejscu użyje innych srodków. Swoja droga znam paru takich, co dobrowolnie by do pociagu wsiedli :)

    7

co Ty powiesz

filtr antyspamowy jest nierychliwy. wiem o tym.