in my time of dyin


(“Surfin’ U.S.A.”, The Beach Boys, 1963)

po solidnej dawce Cheta Bakera sny bywają niepokojące i poranki wczesne. trębacz heroinista nadwrażliwy, wypadnięty czy wypchnięty z okna kilkanaście lat temu… znam tylko tego młodego, z perspektywami, chyba wciąż nie pokłutego igłą, nieznającego więzienia. wczesne lata pięćdziesiąte, gra dżez jeszcze nie abstrakcyjny, ale już przyjemnie z lekka rwany. niepokojące, głęboko osadzone ma oczy, z okładki patrzy z ukosa, przyłapany przy goleniu. to jego czas. trzydzieści parę lat stopniowego upadku jeszcze przed nim.


I don’t wanna say good-bye
For the summer
Knowing the love we’ll miss
Let us make a pledge
To meet in September
And seal it with a kiss

(“Sealed With a Kiss”, Brian Hyland, 1962)

The Turtles, 1967

and now, the end is near and so I face the final curtain. my friend, I'll say it clear, I'll state my case, of which I'm certain. I've lived a life that's full. I've travelled each and ev'ry highway, and more, much more than this, I did it my way.

(“My Way“, Frank Sinatra, 1969)

tak sobie myślę, że po sześciu miesiącach od 2004 można by podsumować płyty z tamtego roku, biorąc pod uwagę opóźnienia z jakimi docieram do różnych albumów… w każdym razie – to lepszy moment na podsumowanie niż styczeń. W styczniu nie znałem jeszcze numero uno.

Pierwsza dziesiątka:

1. Lao Che – Powstanie Warszawskie
Całkowicie przypadkowe trafienie – ale zwaliło z nóg, nadal mam dreszcze, kiedy słyszę te piosenki. Biedni sąsiedzi – ale niestety przy Lao Che podkręcam potencjometr; teksty, muzyka – świetne pożeniony punk z tradycją.

2. Kazik – Czterdziesty Pierwszy
Powrót po dłuższej ciszy. Muzycznie chyba najlepsza płyta Kazika, teksty jak zawsze cyniczne i bezwzględne – ale też bardzo refleksyjne. “gdybym nóż miał to bym zabił twojego wizażystę” bo “nacieki wapienne to jednak nie dyjament”.

3. Kapela Ze Wsi Warszawa – Wykorzenienie
Znałem ich wcześniej, ale dopiero teraz zakręcili mi w głowie. Mocne kobiece głosy w harmoniach i transowe aranżacje – mmmmmm.

4. Bjork – Medulla
Początkowo nie byłem przekonany – przywiązany do “Debutu” jakoś żałowałem, że Bjork za bardzo eksperymentuje – ale tak się złożyło, że byłem zmuszony wysłuchać tej płyty wielokrotnie. No i zmieniłem zdanie dość drastycznie, w tym rankingu to najlepsza płyta zagraniczna.

5. Prince – Musicology
Szczególnie dobre są rytmiczne, funkowe kawałki Prince&39;a. Od ponad pół roku zamęczam wszystkich prinsowym sygnałem smsa w mojej komórce :P

6. Robotobibok – Nawyki przyrody
Pierwsze miejsce w kategorii “electrojazz i inne”, w zeszłym roku zajęte przez Pink Freud. Dobre jako tło – ale też jako intensywny trening uszu.

7. Łona – Nic Dziwnego
Najinteligentniejszy hiphop w Polsce. Złośliwy, publicystyczny, zdroworozsądkowy, bardzo zabawny.

8. Stina Nordenstam – The World Is Saved
Mruczanki dla trudnych dzieci. Śpiewane od niechcenia ale przykuwają uwagę.

9. Yerba Mater – Raga Praga
Po Kapeli najlepsza płyta “folkowa”. Jadąc samochodem przy tej muzyce można wpaść w trans i niechcący dojechać do Hajnówki.

10. Lenny Kravitz – Baptism
Mój sentyment zwyciężył, nie mogłem nie umieścić Lenny&39;ego w pierwszej dziesiątce. Dobry rock, jak zazwyczaj, po prostu przyjemnie się słucha.

Dodam tylko, że tuż pod kreską znalazły się:
Kombajn Do Zbierania Kur Po Wioskach – Ósme Piętro
N.E.R.D. – Fly Or Die
Tymon & Transistors – Wesele

ale jak dziesiątka, to dziesiątka.

Ten rok zapowiada się już teraz ciekawie: Mars Volta, Fisz, Kazik, Janerka…

Fisz na dziś:

czy nie byłoby miło niech pani odpowie mi
by się przytrafiło coś jak na złość tym
co głoszą narodowe hasła
w stolicy w centrum mego miasta

(a ja zaspałem i nie dowiedziałem się na demonstracji, jak żyć należy)

zagrają 18-06-2005 o 22:45 na dziedzińcu Muzeum Powstania Warszawskiego.

Więcej: www.laoche.art.pl

Obie ich płyty – “Gusła” i “Powstanie Warszawskie” – są świetne, przy drugiej mam miękkie kolana. Fragmentów można posłuchać tutaj. Ale i tak koncert brzmi najlepiej, byłem, widziałem, w Punkcie pod koniec kwietnia. Wokalista ma niesamowitą charyzmę, trzeba go zobaczyć na żywo.

koncert na festiwalu &39;Nowa Tradycja&39; – laureaci w konkursie na najlepszą płytę folkową – to była wielka przyjemność… Każdy inny, Osjan – hipnotyczny, Yerba Mater – mistyczna, Joanna Słowińska – ogłuszająca i energetyczna, Sarakina – nastrojowa, z charyzmatycznym perkusistą [co za mimika!]. Jutro przesłuchania koncertowe, chyba powinienem (chociaż prikazu nie było) duchowo wspierać Nell&39;Ambientes… jeszcze ich nie słyszałem. Zapowiada się długi, piękny wieczór, zakończony pewnie w Barakudzie :]

Program:
http://etno.serpent.pl/nowatradycja/2005/program.html

Z głośników leci Sarakina… dobre zakończenie dnia.

trochę poniewczasie.. ale lepiej późno…
“Powstanie Warszawskie” daje kopa, punkowa energia starych piosenek powstańczych wplecionych w nowo napisane fragmenty – wbija w fotel.

verfluchten polnischen partizanten, banditen mają swoją dumę. i paradoksalnie – zwyciężyli.

UWAGA! koncert Lao Che 23/04 w Punkcie na Koszykowej.