Lekcja 1
:D

Lekcja 2
:(

Lekcja 3
:/

Środa – czwartek – piątek. Potem – nauka jogi w weekend (dla początkujących).

Preferencji żywieniowych nie należy pokazywać na ulicy. Jak ktoś się lubi bawić pomidorem, to niech to robi w domu.

podziękowania dla confiance za inspirację

Średnica miski, z której jesz, jest odpowiednio przeciętna, nóż z małymi ząbkami ani za ostry ani za tępy, widelec ma cztery zęby zwykłej długości. Obrus w jakieś wzorki roślinne, na obrusie leży tele-tydzień i jakieś stare tygodniki kolorowo ilustrowane. Po kościele żona ugotowała obiad, teraz wrzuca do misek zwykłe ziemniaki z normalnym schabowym i surówką z kapusty. Siadacie w zwykłych fotelach i razem z dziećmi oglądacie familiadę.

Jutro idziesz do pracy, pracujesz przy biurku, radio na parapecie gra nastawione na rmf. Masz osiem kilo nadwagi, jakieś 35 lat, żonę od prawie dekady i dwójkę dzieci, lat 3 i 7. Łysiejesz w swoim dziesięcioletnim passacie, spłacasz kredyt za trzypokojowe mieszkanie. Na wybory raczej nie chodzisz. Mieszkasz w dużym mieście, na zwykłym, niestrzeżonym osiedlu, masz niewielką działkę na wsi, tam często spędzacie rodzinne weekendy (teraz za zimno). W kinie ostatnio byłeś z dziećmi rok temu, w teatrze – już nie pamiętasz. Masz w domu dwadzieścia parę książek – albumy, poradniki, jakiś Potop i diabli wiedzą skąd Samotność w sieci (to chyba żona kupiła). Na regale stoi też kilkanaście płyt z muzyką i tyle samo – dvd z czasopism.

Jesteś zupełnie smutnym nikim, ale należysz do tych dwudziestu procent, których najbardziej typowy i reprezentatywny gust trzęsie galaretą w czaszce Pana (albo Pani) od Rozrywki, Reklamy i Marketingu. Pan nie odważy się zrobić niczego, co może potencjalnie ci się nie spodobać, albo cię zaskoczyć i skonfundować. Dowcipy w reklamach dobierze starannie do twojego nijakiego poczucia humoru, pokaże ci przykłady rodzin podobnych do twojej, chociaż jakby ładniejszych, wszystko wyłoży jasno i bez niepotrzebnych podtekstów czy abstrakcyjnych skojarzeń, aby nie zakłócać twojego trawienia.

I widzisz, ja ciebie nie lubię, ale tak naprawdę to mam cię gdzieś. Ty sobie żyj średnio i przeciętnie, skoro ci z tym komfortowo. Jeśli nie zaczniesz robić czegoś poza rutyną, to jesteś niegroźny.

Natomiast owego Pana szczerze nienawidzę.

Za to, że twój przeciętny i miałki gust propaguje w radiu, telewizji i gazetach.
Za to, że nie odważy się wypromować czegokolwiek, co nie mieści się na uśrednionej plejliście, częściowo zresztą narzuconej globalnie, z uśrednionego rozdzielnika światowego.
Za to, że bezwstydnie odwołuje się do twoich stereotypów, wzmacniając je w ten sposób w tobie i twoich bliźnich.
Za to, że stara się wszystkim wmówić, że skoro ty tak żyjesz, to inni też mogą, że bycie przeciętnym nie jest niczym złym, przeciwnie, może być powodem do dumy.
Za to, że twoje przeciętne, niegroźne a nawet ciepłe i pozytywne zachowania rodzinne pokaże wszystkim w powiększeniu, zwielokrotnieniu i ulukrowaniu milion razy, tak że dla wszystkich stanie się jasne, że te zachowania są sztuczne, bo komercyjne.

To ten Pan – albo inaczej, grono speców od papki zwanej czasem rozrywką, a czasem reklamą – odpowiada za zniszczenie ważnych rytuałów, zafałszowanie szczerej komunikacji międzyludzkiej, pogorszenie ogólnego klimatu intelektualnego, rozsiewanie strachu i nienawiści, przemoc fizyczną i psychiczną wywoływaną wzmocnionymi stereotypami.

On bez ciebie nie może istnieć, jest twoim lustrem; gdybyś się zmienił, to i on by musiał za tobą podążyć, ale w to, że kiedyś rzucisz swoją miską o ścianę, jakoś nie wierzę.

Idź już z Bogiem; i tak niewiele cię obchodzi to, co piszę. Ja się zajmę Panem (Panią też). Wkrótce i na ostro.

xxxxx
niektórzy analfabeci noszą szlacheckie nazwiska

xxxx
ktoś wyiksował słowo DUPA… a może LOVE… co za różnica

xxx
three men i admire most, grają w trzy kubki – pod którym wiara, pod którym nadzieja, a pod którym miłość? zagrasz – zawsze przegrasz.

xx
nie patrzę na ciebie. a twój głos jest nieważny.

x
to ja? mhm, ty. jesteś na celowniku. równanie rozwiązane.

Wiesz, że to już wkrótce? Że być może będzie bardzo bolało?

Umiesz wyobrazić sobie siebie w tej sytuacji? Co będziesz myśleć, czuć, kiedy będziesz po raz ostatni zasypiać?

Pomyśl o tym na ostro, bez uspokajających założeń, że tu zaśniesz, a tam się obudzisz. Po prostu – tu zaśniesz. Koniec.

Może coś uda ci się zaplanować, poukładać sprawy – jeśli wcześniej usłyszysz wyrok. Ale jak się z tym będziesz czuć? Czy obciążysz wszystkich wokół swoim zwierzęcym strachem?

A jeśli żadnego konkretnego wyroku nie będzie, to po prostu – pstryk, zgaśniesz: nagle, w wypadku czy we śnie – albo powoli, w chorobie.

Będziesz wtedy zupełnie sam, ktokolwiek będzie cię trzymał za rękę. Jeśli tylko będziesz świadomy, to będzie bardzo TWOJE przeżycie; być może wtedy po raz pierwszy uświadomisz sobie, że całe życie tak naprawdę przeszedłeś sam, że nikt, choćby nie wiem jak bliski – ci nie towarzyszył. A jeśli już wcześniej oswoisz się z tą myślą, to może wtedy nie będziesz się bał.

To się może zdarzyć naprawdę w każdej chwili. Świadomość tego bardzo otrzeźwia.

I niczego się nie bój: śmierć jest tylko częścią życia, niczym więcej.


Zdjęcie jeszcze z peryferii Belgradu.
A ja już w domu.

Novi Sad to już nie Bałkany, co najwyżej brama do Bałkanów, stąd można zacząć wyprawę i stopniowo, poprzez Belgrad, zanurzać się w tych zapachach i obrazach. To jest po prostu bardzo ładne cesarsko-królewskie miasto, tętniące świątecznym, przednoworocznym nastrojem – dziś noc wielkich imprez, całe miasto baluje. Bałkańskie są tu grupki Cyganów wałęsające się po mieście, serbska cyrylica widoczna od czasu do czasu, dominujące prawosławie.

Mój węch się stępił, nie dziwi mnie już nic. Ani grupki brodatych popów, w swoich czarnych sukniach płynących przez miasto, ani cerkwie wyglądające zupełnie jak kościoły katolickie.

Nie dziwi już wyśmienite espresso za 1.5 zł.

Ani odkrycie, że moja główna tutejsza potrawa, burek z serem, jest smażona na głębokim smalcu. Dopóki ktoś mi tego nie powidział, nawet nie poczułem.

Przestały mnie dziwić ceny tutejszych alkoholi (bardzo tanie) i noclegów (bardzo drogie). Przywykłem do wszechobecnego dymu papierosowego, do tutejszego pieczywa, jogurtu, sera.

Z obojętnością obserwuję dziesiątki pięknych Wojwodinek maszerujących po Trgu Slobody.

Wieczorami zmeczeni lezymy przed rosyjskim NTW i jakos tez nie rusza mnie, ze jedyne reklamowane produkty to guma Orbit i pigulka Proctoglyvenol (ludzik siadajacy na czerwonym rombiku…)

Nawet Lepper jako prawdopodobny wicepremier tylko smieszy.

Kiedy przestajesz się dziwić, wracaj do domu. Nadmiar wrażeń powoduje, że mózg przestaje reagować na bodźce o zwykłej tutejszej sile. Teraz poruszyłoby mnie chyba tylko tsunami na Dunaju. Trzeba odpocząć, najlepiej w wytłumionym, ciemnym pokoju.

To już prawie meta.


centrum Belgradu

Kafejki internetowe w Belgradzie sa dwie i zadna nie oferuje jakiegokolwiek narzedzia do obrobki zdjec. Sa bardzo profesjonalnie pozabezpieczane, wiec zainstalowanie chocby picasy nie wchodzi w rachube.

Wczoraj przeszlismy chyba z piec kilometrow glownymi ulicami, bo szukalismy miejsca, w ktorym mozna by bylo zjesc na siedzaco. Taka fanaberia. Skonczylismy w jakiejs drogiej knajpie, z kelnerem tak zamaszystym, ze pol pizzy N podal obok mojego lewego buta.

Kuracje dr N (zen-szen + serbskie mocne alkohole) goraco polecam.

Do tej pory znalem muzyke balkanska z tego, jak przetrawil ja Bregovic i czasem z jakichs rzadkich przebitek tu i owdzie. Teraz, po trzech tygodniach moja glowa juz od niej peka… Po takim ladunku tandetnych piosneczek z podkladem elektronicznym (albo i zywym, ale wtedy czesto smierdzi to dancingami, ktore zreszta tutejsza telewizja lubi pokazywac), ktore serwuje sie w autobusach, kawiarniach, na ulicach.. mozna miec dosc. Owszem, czasem trafiaja sie po prostu dobre kawalki, ale bywa tez, ze muzycy lubia sobie poeksperymentowac, a efekty sa rozne. Slyszalem juz balkan music w wersji electronica, rock i smooth-jazz – tego ostatniego nie strawilem, to tak, jakby zjesc puszke szprotek popijajac jogurtem owocowym…

Natomiast nie przypominam sobie, zebym slyszal jakakolwiek tutejsza muzyke, ktora nie bylaby jakos ukorzeniona w stylu lokalnym. Turcy pozostawili po sobie niezwykle silne pietno w tej sferze kultury; co ciekawe, piosenki serbskie czesto do zludzenia przypominaja mi kawalki indyjskie – i to chyba nie jest swiadome nawiazanie, te style czerpia raczej ze wspolnego zrodla. Te wplywy powoduja, ze jak piosenkarka zaczyna spiewac, to od razu pelnym glosem, ktory sam sie jej lamie w kaskady nut (to sie pewnie jakos nazywa, muezzini tak spiewaja). No inaczej nie umie.

Niestety, moja glowa jest zdecydowanie zaprogramowana na melodyke zachodnia. Nie jest wiec dziwne, ze zmeczony tymi arabeskami dzwiekow niemal odplynalem, kiedy dzis wieczorem w kawiarni belgradzkiej uslyszalem trzy stare piosenki Faith No More…