producent oferujący mi zupkę w proszku próbując mnie przyciągnąć, krzyczy na opakowaniu “młody czosnek!”. pobudza to moje kubki smakowe, dostrzegam jednak mniejsze literki – “smakuje jak” – i jak w kabarecie Dudek, “już za chwilę mija mi”. ktoś był na tyle trzeźwy, że w kraju, w którym kazdy każdego próbuje oszukać, zwątpił w bezlitosną rękę wolnego rynku karzącą oszustwo i odpowiednim urzędowym przepisem (niestety…) zmusił do jakiej takiej szczerości. polityka reklamującego się na billboardzie do takiej prawdomówności niestety nikt nie zmusi. “wygląda jak WIZJONER”, “mówi jak KOMPETENTNY” wraz z wypisaną (niech będzie, małymi literkami) listą konserwantów i barwników oraz poziomem IQ? no bo kto to kupi? kupią, kupią, nie taki syf kupują. ale przynajmniej byłby ślad szansy, że zrobią to świadomie.

nie, nie czuję się oszukany – mógłbym się tak czuć, gdybym wcześniej zakładał, że mówi się prawdę. tymczasem wiem przecież od dawna, że wszystkie te słowa są warte tyle, co banknot z waryńskim. są częścią rytuału, pozbawionego treści, ale, jak wiele rytuałów, utrzymującego się przy życiu siłą bezwładu. przecież nikt (nikt?) nie wierzy, że pewna cudownie odmłodniała pani rozwiąże problemy mojego miasta, a inny, podobno skuteczny menadżer z wizją, wybuduje tu jakieś mosty. wierzyć w szczerość tego przedstawienia, to jak wierzyć w realność postaci w commedii dell’arte. podobna umowność rządzi tym teatrem i podobna powtarzalność bawi publiczność. są tylko lepiej albo gorzej odegrane role poliszynela czy arlekina. gaże tylko nieco wyższe.

z nawyku i odruchu pójdę wybierać aktorów tego spektaklu (co za absurd! głosować na aktorów…), choć nie umiem sobie wmówić, że mój głos cokolwiek znaczy i że wybiorę jakichś lepszych, bo lepszych nie widzę. ta demokracja już umarła – w mojej głowie – i doprawdy nie wiem, jaki impuls mógłby ją reanimować. pozostała licha, nudnawa komedia, powtarzalna jak benny hill. nawet nie dell’arte – bo dell’arte znaczy – profesjonalna.

jeszcze parę aktów i zamieni się w tragedię.
smakuje jak krew (TM)

mózgu melioracja

aport.jpg

soglad.jpg

ewolucja.gif

rączka sobotniej nocy

ikar. nie pomogą fale wisły, kiedy skrzydła już obwisły

wiara nadzieja miłość

Duże ruchy masowe często mają do siebie to, że po upływie jakiegoś czasu, zwykle kilkunastu, dwudziestu lat, potrzebują dialektycznego przedefiniowania i zaprzeczenia swoim korzeniom. Nowy start inicjowany bywa po części przez uczestników pierwszej rewolucji, a po części przez tych, którzy na nią się nie załapali – bo byli za młodzi, zbyt strachliwi, albo po prostu siedzieli po drugiej stronie barykady. Owe dzieci i bękarty rewolucji sprytnie sterując sfrustrowanymi rzeszami tych, co w trzecim szeregu, zaprzeczając temu, co do tej pory same robiły, przenoszą rewolucję na kolejny etap rozwoju. Tak zrobił Stalin w połowie lat trzydziestych (przygotowując grunt od zabójstwa Kirowa w siedemnaście lat po Październiku), podobnie Mao wzmocnił swoją władzę w połowie lat sześćdziesiątych uruchamiając rewolucję kulturalną, a w Polsce w tym samym czasie – Gomułka, wykorzystując ruch “partyzantów”, zaatakował inteligentów i Żydów. Wszystkie te trzy zdarzenia łączy jedno: stary przywódca (w przypadku Stalina – w czasie przejmowania władzy przez partię zajmujący raczej drugorzędne stanowisko) konsoliduje swoją władzę odsuwając dotychczasowych towarzyszy, niszcząc dotychczasowe autorytety (będące zagrożeniem dla jego pozycji) i wysuwając na czoło młodych, żądnych władzy, bezwzględnych i absolutnie mu oddanych działaczy. Preferencje konsumpcyjne rewolucji okazują się być bardziej złożone, niż zwykło się powtarzać. Umiejętnie sterowana pozwala swoim dzieciom przeżyć i utrzymać władzę. Stalin i Mao zachowali ją do śmierci, Gomułka stracił ją w wyniku swoich późniejszych błędów.

Analogie są źródłem uproszczeń, bo pomijają to, co istotnie różnicuje sytuacje. Więc proszę ich nie szukać. I raczej patrzeć optymistycznie w przyszłość.

You say you’ll change the constitution
Well, you know
We all want to change your head.

Bo to ci naiwni Beatlesi okazali się wiecznie żywi, a dzieła smutnych panów walają się po śmietnikach.

klucze_wdepczemy.jpg

bbcbojkot.jpg

Foto zabrane z gazeta.pl, autor: Tomasz Wawer / Agencja Gazeta

(“Zrzuty“, Lao Che, 2004)

“Here we see an ant. This ant is engaged in a life or death struggle with the wolf. You can see the ant creeping up on the wolf on all sixes. Now he stops to observe. Satisfied that the wolf has not heard him, he approaches nearer. With great skill he chooses his moment and then, quick as a limpet, with one mighty bound buries his fangs in the wolf’s neck. The wolf struggles to no avail. A battle of this kind can take anything up to fifteen years because the timber ant has such a tiny mouth.

totemy.jpg