znów zjechałem z popularnego szlaku (Jakarta – Yogya – Bromo – Bali – Gilis), którym da się przemknąć bez dotykania Indonezji. jestem w Solo (Surakarcie), gdzie szlifuję swój indonezyjski. ayam to kurczak, daging to mięso, gula to cukier, więc z grubsza umiem wyrazić, czego nie chcę. telur to jajko, nasi to ryż, tahu to tofu, ikan to ryba, sambal to sambal, to należy doprawić licznymi terima kasih (dziękuję) i popić es teh (ajsti). potem zapłacić delapan ribu (osiem tysięcy); jeśli jeść w takich ulicznych warungach, to (uwaga, rzadka tu informacja praktyczna) spokojnie można się zmieścić w budżecie 10 peelenów dziennie.

czuję, że te podróże nie robią mi dobrze w egzystencjalność. kolejne zderzenie z niepoliczalnymi masami takich samych (come on, w gruncie rzeczy właśnie tak) ludzi perspirujących, aspirujących, skutkuje tym, że nie tylko wiem (z literatury popularnej), ale też czuję w środeczku (a czuć to dalece co innego, niż wiedzieć), żeśmy tylko jakimiś tam formami samoorganizacji materii. w gruncie rzeczy nie różnimy się od stalaktytu, nasza świadomość to, umówmy się, raczej „świadomość”, a o autonomii w ogóle nie ma co dyskutować. robi się poczucie jedności, róża jest Malajem jest mną, cudnie, ale niezbyt wesoło, bo białas + Azja = jakiś kulawy buddyzm, takie oświecenie z dziurką, czarną, konsolacja, ale tylko w znaczeniu stypy. można wiedzieć, czym w istocie są emocje, uczucia, decyzje, ale równocześnie wszystko to szczerze przeżywać: kochać, bać się, marzyć, nienawidzić. ale to całe czucie w ten samoorganizacyjnie materialny sposób poczuć, no to się w głowie kręci i trudno żyć. i tu bardzo poręczna w dodawaniu otuchy i znajdowaniu równowagi byłaby koncepcja Boga, duszy itp. gdyby tylko nie była tak infantylnie głupia i życzeniowo ordynarna (jak stalagmit).

ale dość filozofkowania, bo to wystrasza czytelników, pójdą sobie, odlajkują, z czego przecież smutek, odczuwany w cielska materii.

w tle trel litanii muezzina. transowo, nie, brzmi jakoś niedołężnie, jakby miał się przewrócić i usnąć. wcześniej atakowało kilku, z różnych stron, wspomaganych, daję słowo, chórem bab zawodzących aaaameeeen.

Surakarta

na razie też idą zdjęcia.

 9 
  1. Milka

    Fajne filozofowanie. Też tak mam.

    1
  2. Then Jesus came to Simon the Fisher’s abode, and he removed his sandals lest he grimed the ground of the dwelling.

    Thus roast sole was borne and conveyed to him so that he could take it and feed on it.

    As he had eaten, he disgorged the sole on his soles, since it was pungent, and not on any wife’s soles, for he was sole, albeit tales have been told of him and Mary of Magdalene. And what he threw up had the consistency of a sole, not gel, for it was blessed.

    So sayeth the Writ. Amen.

    2
  3. mareczeck

    o rany!

    3
  4. Noimasz. Na Jawie tacy sami, a na metapoziomie nie inni, też to mają.

    Mrówk, ale czy taki Jezus coś tu w ogóle może pomóc?
    I wypluł Pan rybę, i strzepnął plwocinę ze swoich sandałów, i rzekł: Zaprawdę, powiadam wam. Zbawienia nie będzie.

    4
  5. tak, stalaktyt utrafiony :-)

    5
  6. Herr Etyk

    Zawsze powtarzam tym, którzy się dziwią, że w podróże nie jeżdżę: po co?
    napić się mogę na miejscu
    choć fakt
    lubię różne lokalne trunki i to jedyna wartość z wyjazdów (do których jednak nie mogę się zebrać…)
    tak, wiem, że niewiele wiem o świecie
    ale wiem, że specjalnie nie jest on wart poznania
    a może…
    co tam dobrego piją w Indonezji?

    6
  7. rubber soul.
    (d. buty na słoninie; po 20 latach znów czytam Tyrmanda…)

    @herr etyk: arak, ale rok temu śmierdział mi drożdżakiem. piwko, ale podobne jest u nas. faktycznie, nie warto.

    7
  8. “bo białas + Azja = jakiś kulawy buddyzm, takie oświecenie z dziurką, czarną, konsolacja, ale tylko w znaczeniu stypy”

    “{i tu bardzo poręczna w dodawaniu otuchy i znajdowaniu równowagi byłaby koncepcja Boga, duszy itp. gdyby tylko nie była tak infantylnie głupia i życzeniowo ordynarna (jak stalagmit).”

    :-)))))))))))))

    8
  9. tak: dokądby nie iść — zawsze wracamy do tych samych Problemów (albo Parkingu, gdyż mnie się myli [też] z nadmiaru kiedyś wypitego; tu, w K. raju.) a już podróżowanie ze Zbaczaniem… no, Ludzie!?! a czy to sie nie można zboczyć („zje…”) = na Miejscu… i Jak!

    9

co Ty powiesz

filtr antyspamowy jest nierychliwy. wiem o tym.