W Myślenicach policja zabrała z galerii na komisariat dwa zdjęcia przedstawiające graffiti – jedno z Matką Boską z rogami, drugie z Jezusem z komórką. Mieszkańcy miasteczka donieśli, że zdjęcia obrażają ich uczucia religijne. Więcej: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,3149042.html

W tym świetle bardziej zrozumiała staje się postawa premiera oraz większości polityków i publicystów, którzy potępili Rzeczpospolitą (gazetę) za karygodny przedruk karykatur Mahometa. To zrozumiała empatia dla ludzi o zamkniętych umysłach, niepotrafiących nabrać dystansu do otaczającego świata. Różnica mentalności między Polską a Bliskim Wschodem polega tylko na skali reakcji. U nas nikt na szczęście nie podpala galerii, które wystawiają tak obrazoburcze dzieła.

W Polsce dominują teraz nastroje przyzwalające na wzrost kontroli, ograniczenie wolności i odebranie nadmiernie rozbuchanych praw obywatelskich. Takie nastroje zawsze towarzyszą lękowi – przed zmianą, przed niepewną przyszłością, przed utratą tożsamości, przed coraz częściej kręcącymi się wokół obcymi. Powody lęku u ludzi na Bliskim Wschodzie są zapewne nieco inne, tamten lęk wyzwala bardziej agresywne postawy, być może wynikające z odmiennej ekspresji. Ale różnice ekspresji nie są w stanie ukryć mechanizmów, które są podobne w obu wypadkach.

Boję się tego lęku wokół. Boję się zaniku zaufania w społeczeństwie, boję się narastających ograniczeń. Podlegam tym samym mechanizmom, co inni ludzie, więc boję się także, że mój lęk wywoła – albo już wywołuje – agresję we mnie – skierowaną w drugą stronę.

jedna strona: http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_060204/swiat/swiat_a_8.html
druga strona: http://dziennik.pap.com.pl/index.html?dzial=POL&poddzial=POLI&id_depeszy=18252139
a o co chodzi: http://www.uriasposten.net/pics/JP-011005-Muhammed-Westerga.jpg

– Poszukujemy programistów, proszę opowiedzieć o pańskim doświadczeniu.
– Skończyłem technikum leśne, potem przez trzy lata pracowałem jako operator zgrzewarek klinowych, a potem zatrudniłem się w firmie produkującej stolarkę okienną. Teraz jestem bezrobotny, ale mam dużo energii i entuzjazmu i myślę, że spełniam państwa wymagania co do tego stanowiska.
– Eee.. ale.. panie Kazimierzu, czy pan umie programować? W jakimkolwiek języku?
– Nie wiem, jeszcze nie próbowałem. Ale to żaden problem, na pewno się szybko nauczę!

Nie wybrałem go oczywiście. Było jasne, że się zupełnie nie nadaje, że jest całkowicie niekompetentny a przy tym żenująco wprost bezczelny.

Okazało się jednak, że zdaniem jakiejś części komisji rekrutacyjnej operator zgrzewarek ma całkiem duże szanse dobrze sprawdzić się jako programista. Od trzech miesięcy pracuje więc w naszej korporacji, chociaż nie umie zbyt wiele (a może i nic) i wbrew obietnicom wcale się szybko nie uczy. Ponieważ brak mu kompetencji, nie dostaje zbyt wielu zadań i czas może wypełniać innymi działaniami. Dzięki szeroko rozwiniętym soft skills zdążył już wykopać kilku kolegów mówiących głośno o pewnych brakach w jego wyszkoleniu. Jego bezpośredni przełożony z zachwytem przyjmuje wszystko, co ten, odpowiednio się nachylając, szepnie mu na ucho.

Zbliża się już 100 dni jego zatrudnienia, więc z tej okazji na naszym firmowym portalu poumieszczał anonimowe posty, które wychwalają go jako świetnego kolegę i wybornego fachowca. Przekonał jakoś administratora i wsadził baner “Kazimierz jest Wielki” na głównej stronie portalu. Ktoś (ciekawe kto) rozpuścił wieści, że z okazji tej studniówki należy przygotować jakiś miły i zabawny wierszyk, chwalący kolegę Kazimierza i umieścić go pod nazwiskiem na forum naszej korporacji. Kilku kolegów sprawnie wyczuwających, skąd wieje wiatr, utworzyło chórek i ćwiczy pieśń dziękczynną za sprowadzenie go nam do zespołu.

Niestety, moja przyszłość w tej korporacji jest niepewna. Ostatnio fałszuję i w dobrze zharmonizowanym chórze brzmię dość kiepsko, wręcz wywrotowo. Nadal nie mam żadnej laurki ani prezentu. Wierszyki wychodzą mi tylko białe i takie defetystycznie dwuznaczne, chociaż przecież ze wszystkich sił próbuję nadać im radosny wydźwięk.

Niebo gwiaździste nade mną a microsoft word przede mną i wiem, że muszę się bardzo postarać. Nie mogę zmienić Kazimierza, ale zdaje się, że on chyba może zmienić mnie.

my też szukamy point do naszych opowiadań, bo tak szybko odchodzą. światowy dzień solidarności z chorymi na grafomanię

Lekcja 1
:D

Lekcja 2
:(

Lekcja 3
:/

Środa – czwartek – piątek. Potem – nauka jogi w weekend (dla początkujących).

Preferencji żywieniowych nie należy pokazywać na ulicy. Jak ktoś się lubi bawić pomidorem, to niech to robi w domu.

podziękowania dla confiance za inspirację

Średnica miski, z której jesz, jest odpowiednio przeciętna, nóż z małymi ząbkami ani za ostry ani za tępy, widelec ma cztery zęby zwykłej długości. Obrus w jakieś wzorki roślinne, na obrusie leży tele-tydzień i jakieś stare tygodniki kolorowo ilustrowane. Po kościele żona ugotowała obiad, teraz wrzuca do misek zwykłe ziemniaki z normalnym schabowym i surówką z kapusty. Siadacie w zwykłych fotelach i razem z dziećmi oglądacie familiadę.

Jutro idziesz do pracy, pracujesz przy biurku, radio na parapecie gra nastawione na rmf. Masz osiem kilo nadwagi, jakieś 35 lat, żonę od prawie dekady i dwójkę dzieci, lat 3 i 7. Łysiejesz w swoim dziesięcioletnim passacie, spłacasz kredyt za trzypokojowe mieszkanie. Na wybory raczej nie chodzisz. Mieszkasz w dużym mieście, na zwykłym, niestrzeżonym osiedlu, masz niewielką działkę na wsi, tam często spędzacie rodzinne weekendy (teraz za zimno). W kinie ostatnio byłeś z dziećmi rok temu, w teatrze – już nie pamiętasz. Masz w domu dwadzieścia parę książek – albumy, poradniki, jakiś Potop i diabli wiedzą skąd Samotność w sieci (to chyba żona kupiła). Na regale stoi też kilkanaście płyt z muzyką i tyle samo – dvd z czasopism.

Jesteś zupełnie smutnym nikim, ale należysz do tych dwudziestu procent, których najbardziej typowy i reprezentatywny gust trzęsie galaretą w czaszce Pana (albo Pani) od Rozrywki, Reklamy i Marketingu. Pan nie odważy się zrobić niczego, co może potencjalnie ci się nie spodobać, albo cię zaskoczyć i skonfundować. Dowcipy w reklamach dobierze starannie do twojego nijakiego poczucia humoru, pokaże ci przykłady rodzin podobnych do twojej, chociaż jakby ładniejszych, wszystko wyłoży jasno i bez niepotrzebnych podtekstów czy abstrakcyjnych skojarzeń, aby nie zakłócać twojego trawienia.

I widzisz, ja ciebie nie lubię, ale tak naprawdę to mam cię gdzieś. Ty sobie żyj średnio i przeciętnie, skoro ci z tym komfortowo. Jeśli nie zaczniesz robić czegoś poza rutyną, to jesteś niegroźny.

Natomiast owego Pana szczerze nienawidzę.

Za to, że twój przeciętny i miałki gust propaguje w radiu, telewizji i gazetach.
Za to, że nie odważy się wypromować czegokolwiek, co nie mieści się na uśrednionej plejliście, częściowo zresztą narzuconej globalnie, z uśrednionego rozdzielnika światowego.
Za to, że bezwstydnie odwołuje się do twoich stereotypów, wzmacniając je w ten sposób w tobie i twoich bliźnich.
Za to, że stara się wszystkim wmówić, że skoro ty tak żyjesz, to inni też mogą, że bycie przeciętnym nie jest niczym złym, przeciwnie, może być powodem do dumy.
Za to, że twoje przeciętne, niegroźne a nawet ciepłe i pozytywne zachowania rodzinne pokaże wszystkim w powiększeniu, zwielokrotnieniu i ulukrowaniu milion razy, tak że dla wszystkich stanie się jasne, że te zachowania są sztuczne, bo komercyjne.

To ten Pan – albo inaczej, grono speców od papki zwanej czasem rozrywką, a czasem reklamą – odpowiada za zniszczenie ważnych rytuałów, zafałszowanie szczerej komunikacji międzyludzkiej, pogorszenie ogólnego klimatu intelektualnego, rozsiewanie strachu i nienawiści, przemoc fizyczną i psychiczną wywoływaną wzmocnionymi stereotypami.

On bez ciebie nie może istnieć, jest twoim lustrem; gdybyś się zmienił, to i on by musiał za tobą podążyć, ale w to, że kiedyś rzucisz swoją miską o ścianę, jakoś nie wierzę.

Idź już z Bogiem; i tak niewiele cię obchodzi to, co piszę. Ja się zajmę Panem (Panią też). Wkrótce i na ostro.

xxxxx
niektórzy analfabeci noszą szlacheckie nazwiska

xxxx
ktoś wyiksował słowo DUPA… a może LOVE… co za różnica

xxx
three men i admire most, grają w trzy kubki – pod którym wiara, pod którym nadzieja, a pod którym miłość? zagrasz – zawsze przegrasz.

xx
nie patrzę na ciebie. a twój głos jest nieważny.

x
to ja? mhm, ty. jesteś na celowniku. równanie rozwiązane.

Wiesz, że to już wkrótce? Że być może będzie bardzo bolało?

Umiesz wyobrazić sobie siebie w tej sytuacji? Co będziesz myśleć, czuć, kiedy będziesz po raz ostatni zasypiać?

Pomyśl o tym na ostro, bez uspokajających założeń, że tu zaśniesz, a tam się obudzisz. Po prostu – tu zaśniesz. Koniec.

Może coś uda ci się zaplanować, poukładać sprawy – jeśli wcześniej usłyszysz wyrok. Ale jak się z tym będziesz czuć? Czy obciążysz wszystkich wokół swoim zwierzęcym strachem?

A jeśli żadnego konkretnego wyroku nie będzie, to po prostu – pstryk, zgaśniesz: nagle, w wypadku czy we śnie – albo powoli, w chorobie.

Będziesz wtedy zupełnie sam, ktokolwiek będzie cię trzymał za rękę. Jeśli tylko będziesz świadomy, to będzie bardzo TWOJE przeżycie; być może wtedy po raz pierwszy uświadomisz sobie, że całe życie tak naprawdę przeszedłeś sam, że nikt, choćby nie wiem jak bliski – ci nie towarzyszył. A jeśli już wcześniej oswoisz się z tą myślą, to może wtedy nie będziesz się bał.

To się może zdarzyć naprawdę w każdej chwili. Świadomość tego bardzo otrzeźwia.

I niczego się nie bój: śmierć jest tylko częścią życia, niczym więcej.