nie rozumiem wielopoziomowo. chodze i ogladam obrazki: coz, ze w trzech wymiarach i z dzwiekiem, czasem z zapachem. zrujnowane domy, dziury po kulach, obok w miare normalnie toczace sie zycie, obrastajace to, co pozostalo z miasta. to wykracza poza moje wlasne doswiadczenie tak dalece, ze nie umiem nic poczuc. mozg podpowiada znane mu z codziennosci, mozliwe powody tych zniszczen – domy czasem zawalaja sie ze starosci.. czasem tez plona… slady po kulach widac i w warszawie, po jakiejs dawnej, obcej wojnie, o ktorej czytalem w ksiazkach… no wlasnie, ksiazki czy artykuly nic tu nie zmienia. obraz nie chce sie dopasowac do przeczytanych informacji. to pierwszy poziom niezrozumienia – nieprzystawalnosc do wlasnych doswiadczen.
drugi poziom to jezyk: nie znam bosniackiego (albo serbskiego, albo chorwackiego, ten sam jezyk ma tu trzy nazwy), niewiele wiec rozumiem z dyskusji w kafanie, najwyrazniej dotyczacej niedawnej historii. po angielsku nie da sie przeciez spytac o to wszystko. a bez rozmowy nigdy tych ludzi nie poznam, pozostana pikselami w aparacie.
no ale jest tez trzeci poziom: przeciez nie smialbym o to pytac. czyli – nawet gdybym mial doswiadczenie przekladalne jakos na ich przezycia, gdybym mial wspolny jezyk, to i tak nie moglbym zblizyc sie do prawdy (coz jest prawda?) – przez zwykla ludzka delikatnosc.
czasem pojawia sie tylko mysl, ze prawie zadnego z tych facetow w kafanie raczej nie bylo tu dwanascie lat temu. bo gdyby byli, to nie piliby teraz kawy po bosniacku (nie po tursku! tu jest bosnia – zakrzykneli slyszac moje zamowienie). a w kazdym razie nie w tej kafanie, bo rozne delikatne szczegoly przypominaly, ze obok siedza muzulmanie, nie serbowie.
jaki jest sens takiego jezdzenia? spacerowanie i ogladanie obrazkow, odhaczanie kolejnych miast i panstw w kajeciku – i? zrozumienie czegos wiecej? coraz wiecej watpliwosci na ten temat mam.
jutro dwunasta rocznica masakry, w ktorej sympatyczni skad inad serbowie wyrzneli siedem tysiecy rownie milych muzulmanow. to wtedy skonczyl sie mit ONZ, to wtedy unia europejska definitywnie stracila dziewictwo. nie umiem myslec o tym spokojnie, stad tonacja posta nieco odmienna od tego, co zazwyczaj sie tu ostatnio pojawia.
dla kontrastu, dzis mostar, tez pelen historii, ale zablizniajacy sie juz, wypelniony jednodniowymi turystami z dubrownika, tak piekny, ze az kiczowaty.